środa, 18 marca 2015

„Ze słodyczy najbardziej lubię boczek”

Jedząc dzisiejsze śniadanie, zaczęłam zastanawiać się czego będzie mi najbardziej brakowało po ewentualnym powrocie do Polski. Bekon! Spragniona informacji na temat, czy takowy można dostać u nas zorientowałam się, że jest to kwestia dość problematyczna. Otóż popularny w Polsce boczek  pochodzi z dolnej części półtuszy wieprzowej. Bekon, który wcinam już od ponad dwóch miesięcy, to natomiast mięso dużo chudsze, głównie z części grzbietowej wieprzka. Mało tego! Różnią się one od siebie również składem solanki. I tak szukając miejsca, w którym można kupić bekon, o mięsie dowiedziałam się więcej, niż przez całe swoje życie. 

Do meritum… żyję i mam się całkiem nieźle. Weekend był naprawdę pełen wrażeń. Udało mi się wkręcić na amerykańską domówkę (uprzedzając domysły, tak - były czerwone kubki). Nikt nikogo tam nie znał, ale właśnie to było najciekawszym punktem melanżu. Nawiązałam znajomość z legendą! Roman. Roman, to chłopak, którego rodzice są Polakami. Przyjechali tutaj dawno temu. Oczywiście chłopak ma swoją misję - żona Polka! Z racji tego, że nasze kobiety są znane na całym świecie, jedyne zdanie, które legendarny Roman potrafi powiedzieć, to kaleczone „szukam narzeczonej”. Ubaw mieliśmy tam po pachy i o dziwo nikt mnie stamtąd nie wyrzucił pomimo tego, że było już nieźle po 1. Kolejne nowe doświadczenie na mojej liście. W maju będę mogła się pochwalić imprezą na plaży z ogniskiem. Mam nadzieję, że moje wygórowane oczekiwania nie zderzą się ze ścianą. 

A jeśli już o ścianie mowa… dostajecie czyjeś zdjęcie, myślicie sobie „brałabym”, okazuje się, że on też lubi buldogi. Ba! Nawet jednego ma. Do tego dochodzą gry planszowe i kręgle. Umawiacie się na lunch. Zderzacie się ze ścianą. Prince Charming jest Waszego wzrostu i ma brudne paznokcie. To Wy próbujecie podtrzymać rozmowę (co prawda Wasz angielski jest lepszy niż legendarny polski, ale nie jest to jednak Wasz język ojczysty) i nawet poziom uwielbienia Waszej Zielonej Karty nad umiejętnością prowadzenia przez Was samochodu z manualną skrzynią biegów jest niczym w porównaniu z chęcią natychmiastowej ucieczki. Uciekacie przy pierwszej możliwej okazji. Szukacie dalej. 

Każda czytelniczka „50 twarzy Greya” wie co to IHOP. Otóż IHOP to nic innego jak International House of Pancakes. A przecież nie ma to jak dobre śniadanie po nieplanowanej imprezie. Nie będę się za bardzo w tej kwestii rozpisywać, bo zdjęcia mówią wszystko. 

Po śniadaniu przyszła pora na Paradę z okazji dnia Św. Patryka. Mówcie co chcecie, ale ten kraj jest co najmniej dziwny. Zadając wszystkim pytanie „why?!” odpowiadają, że to tylko kolejna okazja do tego żeby napić się piwa. Ja tam jak chce się napić piwa, to po prostu idę na piwo. 

Zdecydowanie najciekawszym dla mnie punktem całego programu była polska restauracja i najdroższe w mojej karierze pierogi. I z tego miejsca chciałam bardzo serdecznie podziękować uprzejmej Pani rodaczce, która na wieść, że jesteśmy biednymi studentkami z Polski, podzieliła się z nami szynką i pączkami. Pączki jeszcze jakoś przeżyję, ale szynki i chleba brakuje.








W następnym poście relacja z Chicago!

niedziela, 8 marca 2015

Sugar? Yes, please!

Cały internet już od tego huczał… tak! Byłam na koncercie Maroon 5. Oficjalnie znienawidzona i przeklęta doszłam jednak do wniosku, że było warto. Adam na żywo wygląda jeszcze lepiej, a jego anielski głos śni mi się do dziś. Jarałam się jak katedra w Sosnowcu!

Czas na amerykańską imprezę. Tutaj potańczyć idzie się do baru. Impreza zazwyczaj zaczyna się około 10 i kończy o 1, gdyż o tej porze wszyscy goście wyrzucani są z lokalu, a personel idzie spać. W tymże barze zauważyć można dużą scenę i mały parkiet. Na dużej scenie jest mnóstwo instrumentów i zespół, który swoją muzyką na żywo umila gościom czas. Zespół wykonuje wszystkie hity od Maroon 5 (wolę jednak oryginał), po Taylor Swift i ACDC. Tak! Bawiliśmy się do „Highway to Hell”. Było super! Mało tego, układy taneczne rodem z  „Grease” to żaden wymysł. Nie potrafię nawet opisać jak cudownie można się poczuć tańcząc z resztą klubu (wróć!) baru te same kroki na małym parkiecie. Obiecuję, że następnym razem będzie video! Poniósł mnie melanż i zupełnie o tym nie pomyślałam…

Chciałam napisać tutaj również o pewnym problemie, z którym się zmagam od dwóch miesięcy. Mianowicie polega on na rozróżnieniu płci. I tak o to Panie mylę z Panami, Panów z Paniami i zdarza się to bez względu na ich wiek, kolor włosów, czy kolor skóry. Wszyscy mają na sobie dres, sportowy obuw i sporą nadwagę. Pewnego dnia w sklepie powiedziałam nawet do mojego współtowarzysza, że „Ten Pan chyba był przed nami”. Jak możecie się domyślić Pan okazał się być Panią, a do tego nie wiedzieć czemu miał/miała (w sumie dalej nie daje mi to spokoju) wzrok bazyliszka. Dlatego też dla własnego bezpieczeństwa lepiej jest używać zwrotu „ktoś”. 

Powoli zaczyna pokazywać się słońce, więc wracają również chęci do życia. Rozkręcam się z dnia na dzień, grafik jest coraz bardziej obłożony, lista znajomych się powiększa, a to tylko cieszy! Szkoda, że potwory dalej są potworami. Aczkolwiek również widzę spore postępy. Szykują mi się dwie wycieczki, bilety już zabukowane, więc pora zacząć się realizować tak na poważnie. I kurcze, dumna z siebie jestem jak cholera! Usłyszałam kiedyś „i tak nigdy tam nie pojedziesz”. A tu psikus! Jestem! Jestem i do tego świetnie sobie radzę. Tak naprawdę dopiero teraz, będąc tutaj, zdałam sobie sprawę z tego, co mnie uszczęśliwia. Szkoda, że zajęło mi to tak długo, bo już 5 lat temu mogłam spędzać semestr w Portugalii. Dobrze, że moje priorytety wyszły na prostą. Lepiej późno niż wcale! No ale, żebyście sobie nie pomyśleli, że tutaj tak różowo. Życie na drugim końcu świata do łatwych nie należy… są dobre i złe dni. Jest tęsknota, problemy ze snem i w moim przypadku ciągłe niewyspanie. Praca od 6 rano to moja mała zmora. Były łzy smutku i były łzy szczęścia. Mam niesamowite wsparcie i aż nadziwić się nie mogę jak wiele cudownych osób mnie otacza. A niektóre z nich poznałam zupełnie przypadkiem, zupełnie niedawno i zupełnie nie spodziewałam się, że to właśnie te osoby będą ze mną na dobre i na złe. 

Ja już nadaję na czasie letnim, dzisiaj w nocy zmienialiśmy zegarki… tutaj wszystko jest na odwrót!







Ps. Trzymajcie proszę mocno kciuki!