niedziela, 8 marca 2015

Sugar? Yes, please!

Cały internet już od tego huczał… tak! Byłam na koncercie Maroon 5. Oficjalnie znienawidzona i przeklęta doszłam jednak do wniosku, że było warto. Adam na żywo wygląda jeszcze lepiej, a jego anielski głos śni mi się do dziś. Jarałam się jak katedra w Sosnowcu!

Czas na amerykańską imprezę. Tutaj potańczyć idzie się do baru. Impreza zazwyczaj zaczyna się około 10 i kończy o 1, gdyż o tej porze wszyscy goście wyrzucani są z lokalu, a personel idzie spać. W tymże barze zauważyć można dużą scenę i mały parkiet. Na dużej scenie jest mnóstwo instrumentów i zespół, który swoją muzyką na żywo umila gościom czas. Zespół wykonuje wszystkie hity od Maroon 5 (wolę jednak oryginał), po Taylor Swift i ACDC. Tak! Bawiliśmy się do „Highway to Hell”. Było super! Mało tego, układy taneczne rodem z  „Grease” to żaden wymysł. Nie potrafię nawet opisać jak cudownie można się poczuć tańcząc z resztą klubu (wróć!) baru te same kroki na małym parkiecie. Obiecuję, że następnym razem będzie video! Poniósł mnie melanż i zupełnie o tym nie pomyślałam…

Chciałam napisać tutaj również o pewnym problemie, z którym się zmagam od dwóch miesięcy. Mianowicie polega on na rozróżnieniu płci. I tak o to Panie mylę z Panami, Panów z Paniami i zdarza się to bez względu na ich wiek, kolor włosów, czy kolor skóry. Wszyscy mają na sobie dres, sportowy obuw i sporą nadwagę. Pewnego dnia w sklepie powiedziałam nawet do mojego współtowarzysza, że „Ten Pan chyba był przed nami”. Jak możecie się domyślić Pan okazał się być Panią, a do tego nie wiedzieć czemu miał/miała (w sumie dalej nie daje mi to spokoju) wzrok bazyliszka. Dlatego też dla własnego bezpieczeństwa lepiej jest używać zwrotu „ktoś”. 

Powoli zaczyna pokazywać się słońce, więc wracają również chęci do życia. Rozkręcam się z dnia na dzień, grafik jest coraz bardziej obłożony, lista znajomych się powiększa, a to tylko cieszy! Szkoda, że potwory dalej są potworami. Aczkolwiek również widzę spore postępy. Szykują mi się dwie wycieczki, bilety już zabukowane, więc pora zacząć się realizować tak na poważnie. I kurcze, dumna z siebie jestem jak cholera! Usłyszałam kiedyś „i tak nigdy tam nie pojedziesz”. A tu psikus! Jestem! Jestem i do tego świetnie sobie radzę. Tak naprawdę dopiero teraz, będąc tutaj, zdałam sobie sprawę z tego, co mnie uszczęśliwia. Szkoda, że zajęło mi to tak długo, bo już 5 lat temu mogłam spędzać semestr w Portugalii. Dobrze, że moje priorytety wyszły na prostą. Lepiej późno niż wcale! No ale, żebyście sobie nie pomyśleli, że tutaj tak różowo. Życie na drugim końcu świata do łatwych nie należy… są dobre i złe dni. Jest tęsknota, problemy ze snem i w moim przypadku ciągłe niewyspanie. Praca od 6 rano to moja mała zmora. Były łzy smutku i były łzy szczęścia. Mam niesamowite wsparcie i aż nadziwić się nie mogę jak wiele cudownych osób mnie otacza. A niektóre z nich poznałam zupełnie przypadkiem, zupełnie niedawno i zupełnie nie spodziewałam się, że to właśnie te osoby będą ze mną na dobre i na złe. 

Ja już nadaję na czasie letnim, dzisiaj w nocy zmienialiśmy zegarki… tutaj wszystko jest na odwrót!







Ps. Trzymajcie proszę mocno kciuki!

3 komentarze:

  1. Zwiedzaj, korzystaj, poznawaj nowych ludzi, inną kulturę świat i obyczaje, bo znając życie los Cię albo tam zostawi na stałe, albo nie pozwoli wrócić w te miejsca które byś chciała zwiedzić jeszcze raz. !Ale dla chcącego nic trudnego! Po to mamy cele i marzenia aby je realizować!! ;) Jesteś idealnym tego przykładem :). O odwadze już nie wspomnę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszcze znajomych i imprez! Gdzie Ty poznajesz ludzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm… poznałam w sumie kilka au pair i jakoś tak poszło! teraz mam znajomych nie mających nic wspólnego z programem, którzy siedzą tu od lat, więc miło dla odmiany spędzić czas z kimś kto nie myśli jak au pair. Niestety przez mój grafik większość czasu spędzam w domu, ale da się naprawdę to wszystko poustawiać jak się chce. A jak jest u Ciebie ze znajomymi?

      Usuń