niedziela, 14 grudnia 2014

Widzi Misie

Zostały 22 dni… im bliżej wyjazdu, tym coraz więcej rzeczy do zrobienia. Całe przedsięwzięcie jest okropnie listogenne (co brać, czego nie brać, co kupić, czego absolutnie nie kupować, komu wysyłać kartki, komu kartek nie wysyłać, co zwiedzać, a czego unikać, czym wysyłać paczki, gdzie kupować szynkę. Mam też specjalny poradnik, który mówi jak kupować nie tylko szynkę, ale również pozostałe produkty spożywcze, ponieważ na każdym, który możemy spotkać w USA lista konserwantów, kwasów i różnego rodzaju ulepszaczy jest długa do samego nieba). No nieważne. Zaczął się wyścig z czasem. Jak dołożymy do tego wyprowadzkę po 5 latach studiów, to pozostaje tylko usiąść i płakać. Jak możecie się domyślić na razie tylko siedzę. Płacz przekładam na lotniskowe pożegnania. Poziom stresu rośnie wprost proporcjonalnie do poziomu podekscytowania. 

Ostatnio sporo czasu spędzam w drodze… w tym tygodniu prawie 25h przejechałam w busie. Przyzwyczajam moje stare kości do 10h lotu. Lubię to! Poznawanie nowych ludzi i nowych miejsc daje mi szczęście. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że podjęłam właściwą decyzję. Tak naprawdę jeszcze nie wyjechałam, a już wiem, że dużo zyskałam dzięki programowi. Poznałam niedawno pewnego Misia (na szczęście nie jest tak straszny jak ten ze stanowych lasów Maryland). Na potrzeby bloga nazwijmy go „warszawskim”. Możecie być pewni, że będzie tu często, bo to naprawdę fajny Miś! 

A jeśli już o misiach mowa to stwierdziłam ostatnio, że w zasadzie to ja jednak lubię niedźwiadki! Sami spójrzcie:

- poczuj magię świąt!


I mój absolutny faworyt:




Okazuje się, że Maryland to super stan, a tam gdzie będę mieszkać jest nawet Mc’D i Starbucks. Melduję, że moje obawy opadły, a chęci do wyjazdu wróciły!
Dotarły do mnie przewodniki… śliczne i pachnące.
Dzisiaj tyle dobrych wieści z frontu, że aż strach się bać! :) 
Biurko i komoda pojechały już na stare śmieci. Mieszkanie wymówione, ubezpieczenie opłacone. Nie ma odwrotu. Nie wykręcę się. Perspektywa malinowych m&m’sów kupionych na Broadwayu jest coraz bardziej realna. Aż chce się rzec „cud, miód i malina”! 

8 komentarzy:

  1. w jakiej jesteś agencji ? ;)
    najważniejsze to trzeba być pozytywnie nastawionym! :D
    obserwuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cultural Care, wyjazd jest niestety dość stresujący, ale wiem, że to będzie super przygoda! ;)

      Usuń
  2. Jak będziesz się stołować w Mc i Starbucksie, to na pewno unikniesz konserwantów i niezdrowej żywności :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starbucks jest poza kategorią, a Mc'D mam zamiar omijać szerokim łukiem… potraktowałam je jako wyznacznik zalesienia mojej przyszłej miejscówy :D

      Usuń
    2. A ja chcę sobie zrobić z Tobą zdjęcie z kawą ze Starbucksa w NY! ;< Zrobisz wyjątek? :)

      Usuń
    3. No właśnie poza kategorią w sensie, że będę tam codziennie <3 Zdjęcie z kawą na Times Square zawsze spoko!

      Usuń
  3. jesteśmy na tym samym etapie:) Płakać się chce, ale też zostawiam to na później a teraz SIEDZE. Niby ciągle coś próbuje kupić co będzie mi potrzebne, ale nie mogę się na nic zdecydować! Chyba poczekam na adrenalinkę przedwyjazdową i wtedy przyjdzie natchnienie haha;)

    http://firstdollarinmypocket.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zostały już same resztki… ogarnęłam prezenty i walizkę, połowa sukcesu za mną! Mam problem z pakowaniem, ale o tym już pisałam. Zdecydowanie w ruch pójdą worki próżniowe. Adrenalina najlepsza! Też na nią czekam! :D

      Usuń